Ostatnio
(okej, w sierpniu:D) bardzo skusiła mnie promocja na Znaku. Razem z siostrą
wybrałyśmy cztery tytuły. Moja decyzja ciągle wahała się pomiędzy „Linią serc”
i „Black Ice”. Ostatecznie wybrałam tę drugą. Wcześniej o niej nie słyszałam
(wstyd), choć o samej Autorce coś tam widziałam (brawo ja!). Kierowałam się
opisem i okładką (ciągle pozostaje wzrokowcem). O „Lini serc” słyszałam dużo, o
„Blac Ice” w sumie nic. A jednak postanowiłam zaryzykować swoje pierwsze
spotkanie z Beccą Fitzpatrick. Czy było warto?
Becca
Fiztpatrick to amerykańska pisarka, która zasłynęła przede wszystkim z sagi
„Szeptem”. Ta trzydziestosiedmiolatka ma już ogromną rzeszę fanów, a każda jej
nowa powieść zbiera pochwały, dotyczące pomysłu. Jej powieści na rynku książki
sprzedają się bardzo dobrze i są powszechnie polecane. Tak samo było z „Blac
Ice”. Kiedy tylko o nią zapytałam, została mi serdecznie polecona przez 9 na 10
osób. Byłam pod ogromnym wrażeniem. Ostatecznie, jestem megazadowolona, że
zdecydowałam się ją kupić.
Britt od
dawna planuje wyprawę w góry Teton. Dziewczyna ma już wszystko szczegółowo
zaplanowane. Chce pokonać cały górski łańcuch. Niespodziewaną przeszkodą
okazuje się jej były chłopak oraz wyjątkowo niekorzystna pogoda. Gdy wraz z
przyjaciółką opuszczają samochód nawet nie wyobrażają sobie, jakie czyha na nie
niebezpieczeństwo. Niczego nieświadome dziewczyny znajdują schronienie w chatce
dwóch przystojnych mężczyzn i od tej pory wszystko obraca się o 180 stopni.
Efekt WOW
jest jak najbardziej. Góry tak urokliwe za dnia, w nocy stają się naszym
najgorszym wrogiem. Wokół panuje śnieżyca i nic nie wskazuję na to, aby zamieć
miała się skończyć. Ciągłe napięcie, pobudzające czytelnika do granic
możliwości. Jestem święcie przekonana,
że Pani Becca mogłaby bez problemu pobić rekord, jeśli chodzi o szybkość
(prawie jak światła ;) czytania jej książek! Przyznam, że jak czytałam
opinię innych (oczywiście polecające) myślałam, iż są trochę przekoloryzowane.
Proszę wyobrazić sobie moje zdziwienie, gdy zaczęłam czytać!
Warstwa napięcia stopniowo wzrasta z każdą stroną. Najpierw ogólnie kibicowałam Britt za każdym razem, kiedy próbowała uciec. A później kibicowałam Britt, za każdym razem, gdy była z Masonem. Wątek romantyczny ogromnie mi się spodobał i wkurzało mnie pieprzenie Britt o syndromie sztokholmskim, bo od razu było widać, że ta dwójka ma się ku sobie. Okej, pomijając ten niefortunny początek (drugi) ich znajomości. Britt okazała się dziewczyną rozważną, choć muszę przyznać, że jej nie polubiłam. Wkurzało mnie jej ślepe zapatrzenie w Calvina, zbytnia nieufność i zwyczajna głupota (chociaż wcale nie była głupia, a wręcz przeciwnie). Mason mnie trochę zauroczył i nie potrafiłam zrozumieć Britt ;p A później, kiedy cała prawda o nim wyszła na jaw, zakochałam się już całkiem. Ciągle byłam ciekawa co dzieje się z Korbie, ale Pani Fitzpatrick skutecznie odciągała moje myśli w innym kierunku. No i mógł być jakiś króciutki rozdział, co tam się u niej dzieje. Pomimo to książka i tak nic nie straciła.
Zmyłki
Autroki bardzo mało dały, bo od razu wiedziałam kto stoi za tymi niepochlebnymi
czynami. Ja, która nigdy nie myśli o tym, kiedy czyta! Ta zagadka okazała się
prościzną. Natomiast powiem, że wszystkie postacie zrobiły na mnie ogromne
wrażenie. Autorka działała z chłodną
precyzją. Mam wrażenie, że wszystko zostało zaplanowane i dokładnie
przeniesione na kartki. Czyta się przyjemnie i z napięciem, jak dobrą
sensacyjną książkę. Dodatkowo wątek miłosny także służy całej powieści, bo jest
chwila pauzy. Zatrzymujemy się w czasie i to dosłownie. Kiedy książka schodziła
na tematy damsko-męskie, to przystawałam w tym całym biegu. Ta chwila oddechu
jest idealnym zabiegiem Autorki. Dzięki temu nie mamy tej myśli w głowie, że
czas depcze bohaterom po piętach. Dlatego wszystko jest idealnie wyważone i
doprawione. Widzę w tej książce potencjał, bo nie jest taka przewidywalna,
jakby się mogła wydawać. Nie ma w niej bohaterów z jakimiś wielkimi dramatami,
co często się spotyka teraz. Poza tym ja bym bardziej stawiała, że jest to
książka przygodowo-sensacyjna, a romans w niej to jedynie dodatek.
Na koniec
chciałabym się odnieść do okładki… Jest fantastyczna! Idealnie oddaje klimat
książki. Jestem nią po prostu zachwycona, bo nie dość, że skrywa emocjonującą
historię, to jeszcze po prostu jest prześliczna.
„Black Ice”
to książka, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła i w ciągu kilku stron
przekonała do Autorki. Jej styl pisania nie jest nużący, a wręcz przeciwnie
porywa w wir akcji. Moja intuicja mnie nie zawiodła, a czytanie tej książki to
była świetna zabawa. Mogę ją z czystym sercem polecić.
Tłumaczenie:
Mariusz Gądek
Becca
Fitzpatrick, Black Ice, stron 448, Wydawnictwo Moondrive, 2014
★★★★★★★★☆☆
Słyszałam o tej książce ale nie miałam okazji jej przeczytać. Jak narazie przymierzam sie do Szeptem ale po twojej recenzji muszę się zastanowić czy po tą nie sięgnąć najpierw :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Zapraszam także na moja strone na Facebooku :)
https://www.facebook.com/Zrecenzowany-%C5%9Awiat-Agi-253497648425318/
To już sama musisz zdecydować, ja polecam obie tak samo :D
UsuńPozdrawiam, na pewno wpadnę ;)
Oliwia
Pan jednak ma coś w sobie :D no może poza oczami również :D mimo wszystko chętnie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńBardzo, mi się podoba! :D Polecam mocnoo :D
UsuńHm, książka bardzo mnie zachęciła. Już ląduje na liście do przeczytania. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
Serdecznie polecam! ;)
UsuńPozdrawiam, Oliwia
Czytałam! Idealna na zimowy wieczór <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Zgadzam się w zupełności! :)
Usuń