niedziela, 2 lipca 2017

Oleander, czyli "Chemik" Stephenie Meyer




Kilka lat temu światem „zawładnęła” popularna saga autorstwa Pani Meyer. Pamiętam, że byłam wtedy w podstawówce i mi, nawet jako małej dziewczynce, chciało się rzygać, gdy po raz kolejny spostrzegłam na ławce piórnik, a obok ławki tornister z wizerunkami głównych bohaterów „Zmierzchu”. Jestem zdania, że co za dużo to nie zdrowo (proszę, nie włączajcie przy mnie Despacito).

Nigdy nie miałam szaleńczego pociągu do sagi „Zmierzch”, ani też nigdy nie byłam zakochana w Edwardzie, co dziwiło wszystkie moje koleżanki. Nie czytałam żadnej z książek wspomnianej Autorki, a na film ledwie chciałam zerknąć. Gusta są różne i nie należy o nich, według powszechnej opinii, dyskutować. Wspominałam Wam już kilka razy, iż nie param się literaturą z gatunku fantasy i jest to jeden z dwóch powodów, przez które okropnie nie lubię tej sagi. Drugim powodem, wymienionym już wcześniej, jest oczywiście popularność.

Będąc szczerą, nie wiązałam zbyt dużych nadziei z Chemikiem, aczkolwiek moja ciekawska natura wzięła nade mną górę i tym sposobem, jestem w obecnej chwili bardzo mile zaskoczona.

Alex tak naprawdę nazywa się zupełnie inaczej, jednak w jej zawodzie imię i nazwisko jest niewiele znaczące, a znaczące zarazem tyle, że trzeba je systematycznie zmieniać. Według powszechnej informacji jest już martwa, choć ciągle się ukrywa przed wydanym na nią wyrokiem śmierci. Kiedy dostaje propozycję od byłych pracodawców zostaje zamieszana w ich zagmatwaną grę, która szybko okazuje się wierutnym kłamstwem. Teraz ma tylko dwa wyjścia: podjąć grę i spróbować odzyskać wolność lub zginąć.

Minimalistyczna oprawa graficzna oczarowała mnie swoją prostotą i chłodną kolorystyką, aż miło się patrzy na tak ładnie wykonaną okładkę. Mimo lakieru na strzykawce i wybrzuszonych literek, połączonych z wrażeniem, że ma się przed sobą książkę w odcieniu metalicznej szarości – nie ma wrażenia masła maślanego i przesadnego wkładu. Jedyne, co podoba mi się w stopniu średnim, to grzbiet. Przyznam, że objętość tej książki jest odrobinę przytłaczająca, ale (przynajmniej w moim przypadku) bardzo szybko się ona zmniejszała. Czcionce również nie mam nic do zarzucenia, a wręcz przeciwnie – bardzo ułatwiała mi czytanie.

Chemik to nabytek mojej siostry, ja sama raczej nie pokusiłabym się o zakup lektury w tematyce szpiegowskiej/sensacyjnej. Nie gustuję w książkach tego typu, dlatego moja opinia, to trochę przymrużenie oka na błędy, powielenia, a także nudę. Opinie są różne, a wnioski wyciągnęłam także na podstawie recenzji innych blogerów i vlogerów . Jednym ta książka przypadła do gustu, innym zaś nie. Wiele osób stwierdziło, że jest nudna i wlecze się niemiłosiernie, a ukazane w niej sytuacje są banalne i dawno temu przerobione na wszystkie sposoby.

Natomiast dla mnie, jako czytelniczki kompletnie zielonej w tym gatunku, książka wydała się kusząca i dosyć ciekawa. Nie od razu poczułam się dobrze i pewnie, wypływając na nieznane wody. Chociaż początki wcale nie były tak trudne, jak mogłyby się wydawać.


„Teraz była tą drugą, tą, którą w departamencie zwano Chemikiem, a Chemik był maszyną. Bezlitosną i bezwzględną. Jej własny potwór właśnie wyrwał się na wolność.”


Najbardziej nie lubię tej początkowej fazy rozpoznania książki, kiedy trzeba oswoić się z klimatem, sytuacją i językiem. Tutaj na początku trudno mi było zrozumieć niektóre rzeczy – sztuczki Alex – ale bardzo mi się podobały te pomysły. Czułam, że mogę dowiedzieć się bardzo dużo ciekawych rzeczy. Jestem taką osobą, którą to niezmiernie interesuje, więc starałam się jak najwięcej z tego zapamiętać. Swoją drogą Alex wydała mi się dosyć dziwną postacią, troszkę nijaką. Nudną wręcz, bo jej życiorys taki właśnie dla mnie był. Dzieciństwo, studia, praca rządowa – jej życie prywatne można spokojnie porównać do flaków z olejem. Ciągle samotna, przesadnie ostrożna i wiecznie uciekająca. Natomiast Daniel kojarzył mi się z zagubioną sierotką. On był „tym romantycznym” w tej historii, ale mi nie spodobał się jego spokojny charakter. Po tym, co zrobiła mu Alex powinien się chociaż minimalnie zdenerwować, ale nie, cały czas był oazą spokoju. Moją ulubioną postacią, jak łatwo można się domyślić, był oczywiście Kevin. Poukładany, a mówiąc to, mam na myśli jego ostrożność, a także „drapieżny” (słowo rodem z książki). Nie ukrywam, że Alex również mnie oczarowała swoim profesjonalizmem. Niestety jestem zdania, że ich konstrukcja była bardzo pobieżna, a oni sami tworzyli tylko tło dla akcji.

Akcja to biegnie, to się zatrzymuje. Nie sposób określić, czy książka Cię jeszcze czymś zaskoczy, czy właśnie nastąpił jej przedwczesny koniec. Mi osobiście bardziej przypadła do gustu pierwsza połowa, nazwijmy ją „wyjaśnieniem sprawy”. Zakończenie, a zarazem drugą połowę nazwijmy „rozwiązaniem sprawy”. Uważam, że w pierwszej części działo się zdecydowanie więcej niż w drugiej.

Jak na pierwszy raz obcowania z sensacją, jestem mile zaskoczona i odrobinę oczarowana. Czytelnikom bardziej doświadczonym w tej kwestii może wydawać się nudna, ale to już zależy od punktu widzenia. Ciekawe tricki i niecodzienne sytuacje, to zdecydowany atut. A dla mnie, jako jeszcze niezdecydowanego biol-chema, motywujący kopniak. Teraz wiem, że pewne umiejętności dobrze by było nabyć.

A to oznacza, że po książce nastąpił jakiś przełom i progres u mnie, więc jestem zadowolona i polecam niezdecydowanym :”)



Tłumaczyła Anna Klingofer-Szostakowa
Stephenie Meyer, Chemik, stron 576, Wydawnictwo Edipresse Polska S.A., 2017

★★★★★★★☆☆☆
UDOSTĘPNIJ TEN POST

6 komentarzy :

  1. Jeśli chodzi o książki Stephenie Meyer to przeczytałam całą sagę "Zmierzch" - były to początki pojej przygody z czytelnictwem i książki nie zostały w mojej głowie na długo, ale przeczytałam także "Intruza" (zabrałam go mojej bff - dostała go na urodziny, a ja go przeczytałam pierwsza xD ) , który mi się podobał :)
    O "Chemiku" słyszałam już dużo i były to bardzo zróżnicowane opinie. Sama uwielbiam czytać kryminały czy thrillery więc myślę, że ten oleander nie był by mi straszny :D Zgadzam się całym sercem jeśli chodzi o okładkę ♥ Fajnie, że książka wywołała u ciebie przełom. Zazdroszczę także zdolności do chemii ja leże na tym przedmiocie po całej linii xD zdecydowanie polonista i human ♥
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tak często mamy z moją siostrą "Nie czytaj teraz tego, bo ja chcę przeczytać pierwsza" :D haha Ja właściwie nie mam zdolności do chemii ( 1.tylko chęć nauki się teraz pojawiła, 2. ten profil to przypadek i to widać niestety :D). Ja też polonista i human i bronię się szóstkami z tych przedmiotów :D

      Pozdrawiam również :**

      Usuń
  2. Ja książkę miałam przeczytać, ale jakoś nigdy nie mam czasu, zawsze znajdzie się coś ciekawszego :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, masz rację, zdecydowanie można znaleźć coś ciekawszego. Natomiast dla mnie to ciekawa, inna książka z gatunku, którego na co dzień nie czytuję ;)

      Usuń
  3. Do mnie ta książka w ogóle nie przemówiła, a jestem one-tru-fan Stephenie Meyer i skoczyłabym za nią w ogień. "Chemik" mnie niesamowicie zawiódł i z całej powieści najbardziej podobały mi się psy xd

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek z psami polecam Ci u mojej ukochanej Alex Kavy, w książkach "Mroczny trop" i "Ściśle tajne" :D "Chemik" to dla mnie coś innego i to pewnie dlatego tak mi się spodobał :)

      Pozdrawiam :**

      Usuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.