Rozpoczynając „Szeptem”
kompletnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Nie zmienił tego nawet
fakt, że „Black Ice” podobało mi się ogromnie. Natomiast teraz miałam się
zmierzyć z wątkiem fantastycznym, za którym niezbyt przepadam. Możecie sobie
wyobrazić mnie – rozwaloną na łóżku, obowiązkowo z tabliczką czekolady, a
najlepiej dwiema i ze skwaszoną miną.
Będąc przy temacie nie
mogłabym nie napomknąć, że robiłam na Ofemininie test – Najlepsza książka dla
Ciebie, czy jakoś tak, no i zgadnijcie co mi wyszło… Tak, właśnie ta książka! Naprawdę byłam do niej mocno negatywnie
nastawiona, bo czekałam na kolejną głupotę typu „Zmierzch”, a w to
zdecydowanie nie miałam ochoty się bawić.
Pytanie tylko, czy
przypadkiem nie próbowałam się odizolować od czegoś NAPRWDĘ świetnego?
Życie Nory jest do bólu
normalne. Chodzi do szkoły, ma bardzo dobre stopnie i zwariowaną przyjaciółkę
Vee. Jej mamy zazwyczaj nie ma w domu, bo praca zmusza ją do ciągłych wyjazdów.
Dziewczyna ma zatem więcej swobody od rówieśników, ale jest uczciwa wobec matki
i nie próbuje nadużywać jej zaufania. Ot, zwykłe życie nastolatki. Zmianą
okazuje się być z pozoru zwyczajna lekcja biologii, kiedy to Nora zmuszona jest
siedzieć w jednej ławce z tajemniczym, nowym kolegą – Patchem. Wspólne zadanie
to dobry pretekst, by lepiej się poznać. Problem w tym, że Nora nie ma na to
najmniejszej ochoty.
Czytając najwięcej
czasu spędzamy z Norą, bo to ona jest narratorką całej akcji. A więc, ciągle
jesteśmy z boku i mamy okazję oglądać wszystko na bieżąco. Nasza bohaterka to
zdecydowanie dziewczyna, którą da się polubić. Może jest trochę nieśmiała,
skryta i uparta, ale najważniejsze w tej historii jest jej inteligencja, która
szybko pozwala jej kojarzyć fakty. Trochę mnie drażniło jej ciągłe ocenianie
Patcha, ale z jednej strony (moi znajomi wiedzo ;) rozumiem tą dziewczyńską
ciekawość. Mówią, że denerwują nas w ludziach nasze własne wady, „that’s right!” chciałoby się rzec. W
Norze doceniłam przede wszystkim jej chęć walki i lojalność w stosunku do
przyjaciółki. Vee bywała irytująca, np. wtedy, gdy opowiadała głupoty Elliotowi
lub kiedy naiwnie go broniła. Jednak byłabym w stanie powiedzieć, że wnosiła
nutkę szaleństwa i zamieszania do całej tej „przygody”. Zaciekawiła mnie postać
pani psycholog, bo epizody z nią były bardzo krótkie i z pozoru niewiele
wnosiły do akcji. Zastanawiałam się, po co wplątywać w historię tak niepasujące
części, ale jak się można było spodziewać – po coś na pewno. Elliota i Julesa
trochę zignorowałam, a nawet dałam się oszukać Autorce (śmiech), to pewnie za
poprzedni raz, kiedy uznałam zagadkę za zbyt łatwą. Nie nie, moi Drodzy to
bynajmniej nie jest spoiler! Zabrakło mi w tym wszystkim Patcha, a wydaje mi
się, iż to on powinien grać w tej książce pierwsze skrzypce, może troszkę w
cieniu Nory. Autorka bardziej skupia się na narratorce, przez co ani nie wiem
co u Patcha, ani nie mamy okazji go bliżej poznać, ani też nie możemy go czasem
zapamiętać. Uważam też, że ta jego tajemniczość jest trochę zbyt przesadzona,
bo wiemy o nim tylko tyle, że ma na imię Patch i pracuje w Granicy. Opisy
wyglądu całkiem okej, dobrze zachowane, co mnie niezmiernie cieszy, bo lubię
wiedzieć z kim mam do czynienia.
Ah, akcja mknie niczym
konie wyścigowe i powala na łopatki swoją treścią. Dosłownie. Dobrym przykładem
jestem ja – całkowicie przepadłam. Ta książka to mieszanka gatunków, od romansu
po fantasy aż do dreszczowca. Z czystym
serduszkiem stwierdzam, że „Szeptem” zasłużyła na wszystkie słowa uznania.
Pozytywnie mnie zaskoczyła, a przy okazji oczarowała. Ta sytuacja z kloszardką,
pokazała mi, że pokocham tę serię tak jak wszyscy inni. Wszystko tu jest osnute
mgiełką tajemnicy. Podobał mi się zabieg z opisem miasta (jeeej, to takie w
moim stylu, że mam dreszcze). Aura
niebezpieczeństwa, mgła i deszcze, tak zwyczajna szarość – horror, w którym nic
nie jest oznaką nadchodzącej rzezi. Początek nie wróżył aż tak dynamicznej
akcji, więc to zaliczam jako kolejne pozytywne zaskoczenie. Kiedy zaczynałam
książkę nie czułam aż tak silnej potrzeby zakończenia jej jakoś szczególnie
szybko. Natomiast z ilością przeczytanych kartek, wzrastał mój „apetyt” na nią.
Język Autorki, tak jak poprzednio, lekki i przyjemny, ułatwiający czytanie. Bez
zbędnych zabiegów filozoficznych i zawiłości. Wszystko dzieje się
chronologicznie, więc nie pogubimy się w akcji. Chociaż miałam takie chwilowe
zaćmienia, jak opisywane były (znienacka), np. wizje.
Cóż mówić więcej? Becca Fitzpatrick pokazuje swoją wartość na
rynku książki, oficjalnie mogę przyznać, że osławione „Hopeless” ustępuje tej
książce i to bardzo. Autorka z miejsca stała się jedną z moich ulubionych.
Co do szaty graficznej
– prezentuje się zjawiskowo, ale trochę sceptycznym okiem patrzę na czcionkę
opisu. Nie mniej jednak stwierdzam, że moje oko się raduje, kiedy widzę ją na
półce. Szkoda tylko, że jest z biblioteki :D haha Jestem spokojna, bo na 100 ją
kupię i będę męczyć jeszcze nie raz.
To jest ten moment,
kiedy zamiast widzieć swoje uprzedzenia, trzeba trzeźwo spojrzeć, poznać, a
dopiero wtedy ocenić. Czuję, że każda chwila z tą książką była wyjątkowa i ta
historia już na stałe wpisała się w serduszko, bo urzekła mnie swoją
niepowtarzalnością i niebanalnością. Zdecydowanie najlepiej „zmarnowany” czas!
Serdecznie polecam wszystkim!
Tłumaczenie: Paweł Łopatka
Becca Fitzpatrick, Szeptem Tom 1., stron 343,
Wydawnictwo Otwarte, 2010
★★★★★★★★★☆
Już długo poluję na tą książkę ale ciągle zaczynam coś innego i nie mam jak jej przeczytać.;/ Muszę w końcu to zrobić bo już widziałam tyle przychylnych recenzji, że grzechem jest nie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Mi się bardzo podobała, więc polecam z całego serca! :")
UsuńPozdrawiam, Oliwia
Widzę, że mamy zupełnie inne odczucia co do tej książki :D. Mnie się ona nie spodobała. Generalnie uznałam, że bohaterowie są bezbarwni, a Patch mnie nie "podjarał" i podobnie jak ty - uważam, że było o nich za mało. Nora to dla mnie trochę taka... bezbarwna postać. Chociaż przyznaję, że "mgiełka tajemnicy" jak najbardziej istniała i to dzięki niej przetrwałam do końca, bo chciałam dowiedzieć się, jak to się wszystko skończy ;).
OdpowiedzUsuńBędę wpadać częściej, obserwuję, bo widzę, że szykuje się niezła przygoda z twoim blogiem :D. Pozdrawiam!
#SadisticWriter
A ja widzę, że będę miała z kim dyskutować :D haha Przyznaję bez bicia, że rzeczywiście Patch gdzieś mi ciągle ginął. A ta "mgiełka tajemnicy" moim zdaniem uratowała całą książkę. Ogólnie ta cała mroczność jak z horroru to mój klimat, dlatego ocena taka wysoka :")
UsuńJak miło z rana coś takiego przeczytać, wielkie dzięki! :*
PS. Świetny hasztag :D
Pozdrawiam, Oliwia
Wiesz... ja tę książeczkę odebrałam trochę jak "Zmierzch"... Bo to w moim odczuciu jest praktycznie to samo. Jedyna różnica - aniołki, zamiast wampirów. I jak angel fantasy bardzo lubię (Zastępy Anielskie Kossakowskiej to coś cudownego <3) tak od młodzieżowej wersji po tym trzymam się z daleka. Choć... zaraz. Ja generalnie po prostu unikam młodzieżówek dla dziewczyn. Ja i one to złe połączenie.
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Ja strasznie nie lubię "Zmierzchu" i moim zdaniem - nawet, jeśli są to anioły zamiast wampirów - jest widoczna różnica :D Wiem, że nie każdemu podobają się młodzieżówki, bo moja koleżanka również za nimi nie przepada :")
UsuńPozdrawiam, Oliwia
Czytałam dawno temu tę książkę, ale pamiętam doskonale, że bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńTo super, bo już myślałam, że zostałam sama :")
UsuńPamiętam, że książka bardzo mi się podobała, a czytałam ją bardzo dawno temu. Jestem ciekawa, czy teraz tak samo przydałaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Hayles z http://ourbooksourlive.blogspot.com/
Więc mamy podobne odczucia :) Też tak mam, że często coś mi się bardzo podoba, ale z czasem zachwyt słabnie ;)
UsuńPozdrawiam, Oliwia
Seria ma już kilka lat a nadal pozostaje na liście "kiedyś przeczytam" :)
OdpowiedzUsuńA ja mam tak samo! :D Jednak tę książkę polecam i to bardzo, bo sama się nią pozytywnie zaskoczyłam :")
Usuńczytałam kilka lat temu i byłam wtedy zachwycona ;) mm wzięłam udział w konkursie ale obs jak sie Ciebie nie da ;:D
OdpowiedzUsuńMi się ona bardzo podoba i jestem pewna, że kiedyś do niej wrócę :) Obserwować proszę tutaj :D
UsuńNie czytałam, ale moje koleżanki mi polecały, więc liczę, że nadrobię :p
OdpowiedzUsuńDodaję do obs. i trzymam kciuki za bloga, bo widzę, że dopiero zaczynasz :)
Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♥
SZELEST STRON
Ja również polecam, jest warto! :D Jeśli chodzi o bloga, to po prostu nowa strona, ale i tak miło :")
UsuńPozdrawiam, Oliwia :)
Pierwszy tom był całkiem niezły, gorzej z pozostałymi :D
OdpowiedzUsuńNo dzięki :D Zazwyczaj tak jest, że pozostałe tomy są gorsze. Ciągle mam nadzieję, że nie w tym przypadku ;)
Usuń